Ukryty jak krzyk nocą z ziomkami, przychodzę z pomocą
Tam gdzie z niemocą ludzie się szamocą i z lękami.
Sam w trudzie tymi tekstami opisuję świat i komunikuję się z słuchaczami.
Idę do żabki dwa cztery, ale kolejka wielka, prawie sklep pęka, także do wyjścia nasze stery nas
prowadzą.
Potem na deptak i szczery dadzą dialog nasze usta, tam gdzie ulica pusta.
Noc jak wasze bóstwa dekalog słów ważnych daje nam, a wy w jej trakcie mało trafnych snów
jesteście świadkami.
Stało się tak z nami, że między neonów promieniami zostaliśmy jak planety parkowymi
okrążaczami.
Ale szybko wyszliśmy, bo nie chcieliśmy być jak kotlety.
"Pobite albo pocięte nożami"
Ukryty jak krzyk nocą z ziomkami, przychodzę z pomocą
Tam gdzie z niemocą ludzie się szamocą i z lękami.
Sam w trudzie tymi tekstami opisuję świat i komunikuję się z słuchaczami.
Spotkaliśmy pana, który prawie już z rana, szukał pani i szczekał głośnymi okrzykami.
Widzieliśmy barana, który zamiast spania, na trawie od ćpania już prawie, spotkał się z
aniołami.
Dostał jednak drugą szansę, bo stały przy nim ambulanse wypełnione medykami.
Jakiś dialog/ monolog - scenka
Skończone między nami rozważania na temat nowego miejsca bytowatnia, więc do starego
kościoła gotyckiego zmierzamy.
Wratko wartę przekraczamy, gładko do celu docieramy i odbijamy się od katedry bramy,
schodzimy do wody ale schodząc się prawie przewracamy i woląc nie skończyć w trawie
postanawiamy:
"dobra już druga - zawracamy"
Ukryty jak krzyk nocą z ziomkami, przychodzę z pomocą
Tam gdzie z niemocą ludzie się szamocą i z lękami.
Sam w trudzie tymi tekstami opisuję świat i komunikuję się z słuchaczami.
Jednak, na opak się stało, poszliśmy dalej.Droga nas prowadzi pośród nocy hałasu, radzi
jesteśmy, że znaleźliśmy się wśród lasu. Nim się skapnęliśmy minęło nam w bród czasu. I teraz
zamiast tego z miast znanego nocnego strachu, czujemy kolego głównie brak mało energii
zapasu.
Ukryty jak krzyk nocą z ziomkami, przychodzę z pomocą
Tam gdzie z niemocą ludzie się szamocą i z lękami.
Sam w trudzie tymi tekstami opisuję świat i komunikuję się z słuchaczami.
Tak też kończy się ta nocna eskapada, choć któż jej dokładny przebieg w pamięci posiada.
Zamknięci ci, którym jest w głowie biesiada, nie powie im nikt, że nocą sowie instynkty wielu
posiada. I miasto nocą żywe jak autostrada, tylko krzywe staje się, nikt prosto nie chodzi lecz
się skrada.
"No dobra to dobranoc”


prod. Rama Low

Ukryty krzyk

Z fizyki w rap mordo, jestem tutaj przemieniony,
Mów mi Andrzej Dragan, pędem lecę szybciej niż tachiony.
Ja i moje ziomki, na imprezach jak torreadorzy,
Nie wiem czy sobota, na baletach tak się klimat tworzy.
Pitbull puszczony każdy, wie i na tylnich siedzeniach tańczy.
Od innych raperów, mnie odróżnia tylko grubość panczy.
Wchodzę na mikrofon, między tańcem a monsterka strzałem.
Zrodzę ci przepiękny, wers jak Wenus a się nie starałem.
Rap tak jak Piotr tonie, niczym Jezus go uratowałem.
Te linijki dla hip-hopu, jak liryczne zmartwychwstanie.
Bo nawijki bez techniki, modne są orangutanie.
Drodze Ateny w rapie się oddałem.
Twej, ściemy drapie fałsz to cię skamieniałem.
Jak Zeus z głowy mądre rzeczy wypadają.
Cenzus umysłowy niech w rapie wprowadzają.
Bo, Alienacją kogintywną łatki przerażają.
To wers daje sobie taki, że mnie nie skumają.
Mój flow robi falę, wielką jak blok że można surfować.
Setki ton masy skilli jak Filip, WBW mogę startować.
Manetki bierz nie boisz się to chodź, ze mną fristajlować.
Mistrz wolnego stylu, nawijam tutaj bez żadnej zacinki.
Ty też masz wolny styl, po każdym twoim słowie trzy przecinki.
Rozkminki przy piwie, żula to jest poziom twej nawijki.
Wchodzę jak na Polną, nowonarodzony świeże linie.
Godzę tak w raperów,
nawet nagrodzony szczodrze zginie.
Jak po drodze jadę, rzeczywistość kreuję, wers kminię.
Ta ostrość nie minie, bo tnie łatwo zawsze mój rap pętle.
Nawet gdy zaciska, się bliska walka zbijam jak kręgle.
Fred z Flintstonów moich, oponentów i to zawsze biegle.
Kończę, bo gończe listy jak Pawłowi, są gotowi mi raperzy wystawić,
A chcę tylko przez ten freestyle swoisty toplisty na nowo ustawić.



Taki trochę bonus track
Właściwie to Rozgrzewka to bardziej remix niż to xd
Moja pierwsza wrzucona piosenka
prod. YOUNG FAM

Rozgrzewka Remix

Z fizyki w rap mordo, jestem tutaj przemieniony,
Mów mi Andrzej Dragan, pędem lecę szybciej niż tachiony.
Ja i moje ziomki, na imprezach jak torreadorzy,
Nie wiem czy sobota, na baletach tak się klimat tworzy.
Pitbull puszczony każdy, wie i na tylnich siedzeniach tańczy.
Od innych raperów, mnie odróżnia tylko grubość panczy.
Wchodzę na mikrofon, między tańcem a monsterka strzałem.
Zrodzę ci przepiękny, wers jak Wenus a się nie starałem.
Rap tak jak Piotr tonie, niczym Jezus go uratowałem.
Te linijki dla hip-hopu, jak liryczne zmartwychwstanie.
Bo nawijki bez techniki, modne są orangutanie.
Drodze Ateny w rapie się oddałem.
Twej, ściemy drapie fałsz to cię skamieniałem.
Jak Zeus z głowy mądre rzeczy wypadają.
Cenzus umysłowy niech w rapie wprowadzają.
Bo, Alienacją kogintywną łatki przerażają.
To wers daje sobie taki, że mnie nie skumają.
Mój flow robi falę, wielką jak blok że można surfować.
Setki ton masy skilli jak Filip, WBW mogę startować.
Manetki bierz nie boisz się to chodź, ze mną fristajlować.
Mistrz wolnego stylu, nawijam tutaj bez żadnej zacinki.
Ty też masz wolny styl, po każdym twoim słowie trzy przecinki.
Rozkminki przy piwie, żula to jest poziom twej nawijki.
Wchodzę jak na Polną, nowonarodzony świeże linie.
Godzę tak w raperów,
nawet nagrodzony szczodrze zginie.
Jak po drodze jadę, rzeczywistość kreuję, wers kminię.
Ta ostrość nie minie, bo tnie łatwo zawsze mój rap pętle.
Nawet gdy zaciska, się bliska walka zbijam jak kręgle.
Fred z Flintstonów moich, oponentów i to zawsze biegle.
Kończę, bo gończe listy jak Pawłowi, są gotowi mi raperzy wystawić,
A chcę tylko przez ten freestyle swoisty toplisty na nowo ustawić.


prod. YOUNG FAM

Rozgrzewka

Skoki tak jak Oki,
Bujamy ciągle te bloki
Skręcamy ciała jak loki,
szybujemy niczym smoki
Rozświetlamy te półmrok
Wszyscy mamy swe uroki
tańczyć będą nasze zwłoki
Jak padniemy robiąc
pogo pogo pogo
lets go
pogo pogo pogo
lets go
pogo pogo pogo
lets go
Każdy nawala głową jak dzięcioł
pogo pogo pogo
lets go
pogo pogo pogo
lets go
pogo pogo pogo
lets go
Dobra przerwa, bo mi wszyscy tu zdechną
Podpalam parkiet, i jak brykiet płonie
Biegam bo ciągle, za perfekcją gonię
Sklejam te wersy, a rapgra w pokłonie.
Nawijam linie, grube są jak słonie.
Mijam raperów, każdego przysłonię.
Podbijam rap, jak Olek Macedonię.
Robię najlepszą, muzykę w eonie.

prod. 47btz

Lets go

Producent: Saiht (https://soundcloud.com/saiht-611734882)

Fajny wykład, polecam: https://youtu.be/1ymkCT7mTBE

Tekst:
Po zmierzchu w powietrzu jest tu coraz wstrętniej, 
na Półwiejskiej każdy pali tak jak Cami,
dlatego wali tu kolego petami, 
nikt nie chwali się swoimi problemami,
bo każdego obcego poza ziomkami, 
obchodzisz między tymi starymi murami,
Jakoś tyle co Meursaulta śmierć mamy. 

Wielce naszymi nosami woń przykra wztrząsa,
ktoś w rozmowę się wtrąca, jego wygląd odtrąca przechodzimy obok gościa zmęczonego nieco
podpitego - Diogenesa współczesnego.
Nie ma beczki, ale chyba jest skory do sprzeczki.
Jak ryba w wodzie się czuje, wcale potwornie.
Kiedy w smorodzie bezopornie te setki zeruje
Mimo biedy chojnie raka wątroby funduje.


Nocny Poznań, jak mocny trip pełen doznań.
Widać gwiazdy, nawet Haxley nie miał takiej jazdy.
Przemiał zjazdy, filozofia nocy wśród pogardy.
Gdy ostatnie, tramwajów przejazdy, wtedy raźnie.
Jak nocna straż, wychodzimy na Wartę,
Gdzie w umysłach, nocna mgła i myśli rozdarte.
"Otwarta głowa jak te rany otwarte"

Stale idziemy w tym miale, wnet jakiś menel do nas mówi niezrozumiale jak Hegel. 
Trudzi się jak nie wiem.
 Brudzi usta śliną, ale jego słowa z naszym zrozumieniem się wyminą. 
Wspomnieniem zostaje gdy wstaje i zażywa środek z kodeiną. 
Potem i tak kaszle czerwoną wydzieliną. 

Staje się idealistą, gorąca głowa jakby potrzebował terapii chininą. 
Na chodniku jego juha.
Próbował fenomen rozważać istnienia swojego ducha, 
ale nie podołał w zwalczaniu własnego zmęczenia, 
Także nowego Hegla żegnamy, do widzenia.

Późną już kolego, godzinę mamy, krok nasz zmęczony, więc jak Augustyn z Hippony 
"zawracamy"

Nocny Poznań, jak mocny trip pełen doznań.
Widać gwiazdy, nawet Haxley nie miał takiej jazdy.
Przemiał zjazdy, filozofia nocy wśród pogardy.
Gdy ostatnie, tramwajów przejazdy, wtedy raźnie.
Jak nocna straż wychodzimy na Wartę,
Gdzie w umysłach nocna mgła i myśli rozdarte.
"Mocna faza i te stopy na igłach obtarte"

Nocny Poznań, jak mocny trip pełen doznań.
Widać gwiazdy, nawet Haxley nie miał takiej jazdy.
Przemiał zjazdy, filozofia nocy wśród pogardy.
Gdy ostatnie, tramwajów przejazdy, wtedy raźnie.
Jak nocna straż wychodzimy na Wartę,
Gdzie w umysłach nocna mgła i myśli rozdarte.

"Moje wykłady będą poświęcone głównym zagadnieniom epistemologii. Która jest tutaj rozumiana jako część filozofii zajmującej się Poznaniem."




Epistemologia

Jak chcecie challenge to znajdźcie wszystkie nawiązania

Tekst:

Wchodzę tutaj ładnie, dowidzę momentalnie, 
że jesteś wyalienowany inteklektualnie. 

Kiedy wejdę, zamkną gębę, bo mam moc liryki, 
jak Gordias w węzły zmieniam ich języki.

Mów mi Olek, jestem wielki ziomek, usunięte organy do rapu nie stworzone, 
bo sory, ale wasze ozory tnę jakbym miał miecz.

Piszczycie jak piszczałki , a wasze kawałki to rzecz tragiczna,
świeże są tak jak muzyka liturgiczna.

Wchodzę w podziemie jak na pola elizejskie Quebo,
ta nawijka ma piękność chóru anielskiego.

Dwóch w rapie się kłóci, łapię zwierzchność nad trzymaniem w nim linii, wersy mam grube tak jak Wini. 

Ta liryka jest epicka, twoja to jest dramat.
Moja dramat, sznyt szekspira, ale jazz są bity.
Jesteś bity, od tych punchy, jak łoś krzyczysz z bólu,
Nawijam jak wściekły byk, jakby był po red bullu.

Kminię, kaszle rapem jak krztusiec mi to nie minie,
Ty siedzisz cicho tutaj jak po kodeinie.
Lecę jak motyl ,gębę zasłonię wszystkim owcom,
milczenie zafunduję tym pseudo freestylowcom

Prywatnie jestem brave, nie ma w tym żadnej reklamy. 
Dynamicznie jak, rave rozwalam salonowe lamy.
My mamy monopol na dobre pancze w rapie
Patrzę, ty jak żul który przed monopolem kłapie.

Wersy piękne jak dorian, bo mam wiele twarzy,
Miele scenę, jak Oscar życie dzikie, ale mało waży.
Bo jest lekkie jak tomasz miał byt,
Chirurgiczna precyzja gdy wchodzę na bit.

Jak Lorentz transformuję ten rap jak chcę nadaję mu znaczenia.
Niezmienniczo jak c, świetnie rapuję w każdym układzie odniesienia

Zwiastun twojego zgonu, buławę ze ściany zwieszam.
Ta epka to debiut eonu, wchodzę w to jak hetman
Wyjdę z tego zwycięsko jak Sobieski spod Wiednia.

Mój rap tak jak Węgiel, bo poziom europejski.
Mój rap tak jak węgiel, no bo daje ogień wielki
Mój rap tak jak węgiel, w diament zamienię te wersy.

Te numery takiego fenomenalnego ducha ucieleśniły,
one się nawet waszemu Heglowi nie śniły.

Wszystko nagrane na telefonie, i tak super epka ziomie.
Wszystkie wersy gorące jak z piekła, a to dopiero rozgrzewka

Prod. DEXTAH

Generator Panczy Losowych

Z fizyki w rap mordo
Young Hegel, bo duch tych numerów jest fenomenalny
Nawet Homer nie wiedziałby do czego to porównać

Ender

Popular tracks