Naprawdę Julia, to Pinkstreet? Co za klops
Z innym się całujesz, jesteś tylko  pączek zrobiony z props.
Szukasz uwagi, jeden  do jeden jak Ziemia szukając Słońca
Gorzej poradzisz sobie z alkoholem niż dzieci z życiem bez ojca
Niech wszyscy wiedzą, kim naprawdę jesteś,
Błyszczałaś na parkiecie, teraz w cieniu, powiedz - gdzieś?


 [Chorus]
ty kurwa tłusta kulo get the fuck out my way
niby kurwa pinkstreet a udajecie  gugugang
chcieli byc jak szpaku a mowilem back away
ona wraca jaak bumerang hmm okej
łapie was nostalgia tak jak taco hemingway
szykuj kurwo kastet bo nadchodzi kurwy kres
ja się  trzymam swoich ludzi bo moi mają gest
jaram blanta na fotelu no i jest the best
[Verse 2]
Ej, ekipa  Pinkstreet, co z wami nie tak?
Z waszych zdrad i kłamstw płynie tylko smród i brak
Brat za bratem, zdradzacie jak z nut, A potem udajecie, że wszystko jest w porządku - absurd!
Jula, zaczęłaś wyzywać, myślałaś, że to gra, Ale zdradziłaś siebie, wszyscy widzą, jaka jesteś naprawdę. Obietnice łamiesz, a słowa jak ostrze tną, Twoja maska spada, prawda wychodzi na jaw, wnet ujrzą ją.
Mówiłaś "nie piję", a znowu się upijasz, Twoje słowa puste, jak szkło, które rozbijasz.
 [Chorus]
ty kurwa tłusta kulo get the fuck out my way
niby kurwa pinkstreet a udajecie  gugugang
chcieli byc jak szpaku a mowilem back away
ona wraca jaak bumerang hmm okej
łapie was nostalgia tak jak taco hemingway
szykuj kurwo kastet bo nadchodzi kurwy kres
ja się  trzymam swoich ludzi bo moi mają gest
jaram blanta na fotelu no i jest the best
                                                             [Verse 3]
myślałem że jesteśmy braćmi, prawdziwi szwagry
 ty jednak zdradziłeś jakbyś nie znał zasad gry
 byłeś moim cieniem moim wsparciem a tu co
 zdrajco sprzedałeś mnie co za fałszywy show
 nie wiedziałem, że przyjaciel może być tak podły
 tyle wspomnień razem a tu nóż w plecy wbity
 teraz wszyscy wiedzą jak bardzo jesteś śliski 
jebać kapusi niech chuj cię udusi śliwinski 

[Chorus]
ty kurwa tlusta kulo get the fuck out my way
niby kurwa pinkstreet a udajecie  gugugang
chcieli byc jak szpaku a mowilem back away
ona wraca jaak bumerang hmm okej
łapie was nostalgia tak jak taco hemingway
szykuj kurwo kastet bo nadchodzi kurwy kres
ja się trzymam swoich ludzi bo moi mają gest
jaram blanta na fotelu no i jest the best

disspinkstreet

[Verse 1-M2]
kiedy mnie nie było, tylko cisza mówiła 
moje łzy spływały, a noc mnie okryła 
gdzie byli ci, co mieli stać za mną murem? 
zniknęli nagle, zostawiając dziurę
światło lamp migotało, oddech wciąż płytki 
moje serce pękało, a czas był zbyt szybki 
telefony milczały, wasze twarze za mgłą 
wy jak duchy zniknęły, choć byliście tak blisko ze mną

[Chourus]
[M1]straciliście mnie, wiernego przyjaciela
co miał serce jak złoto, a nie duszę z kamienia
żałujcie tej chwili, bo już nie wrócicie
dziś patrzę na was, wy straciliście życie
[M2] straciliście mnie, więcej nie wrócę
to wasza porażka, choć wołałem o pomoc w duszy
dziś idę przed siebie, silniejszy niż kiedyś
bez fałszu, bez kłamstw, nauczyłem się lepiej

[Verse 2-M1]
w szpitalnych ścianach echo wciąż krzyczy
nie było was tam – to los wam policzy
nie potrzebuję ludzi, co znikają w mroku
tych, co byli "na zawsze", a potem krok w boku
przytuliłem samotność, stała się mi bliska
nie liczę na was, bo to tylko igrzyska
kiedyś pożałujecie, jak los was obudzi
że zraniliście kogoś, kto ufał wam jak głupi

[Chourus]
[M1] straciliście mnie, wiernego przyjaciela
co miał serce jak złoto, a nie duszę z kamienia
żałujcie tej chwili, bo już nie wrócicie
dziś patrzę na was, wy straciliście życie
[M2] straciliście mnie, więcej nie wrócę
to wasza porażka, choć wołałem o pomoc w duszy
dziś idę przed siebie, silniejszy niż kiedyś
bez fałszu, bez kłamstw, nauczyłem się lepiej

[Bridge-M2,M1]
2x gdy nadejdzie ta noc i wrócą wspomnienia
może zobaczysz błąd, może choćby westchnienia
bo stracić prawdziwego, to stracić swój skarb
a ja idę przed siebie, zostawiam za sobą ten garb

[Chourus]
[M1]straciliście mnie, wiernego przyjaciela
co miał serce jak złoto, a nie duszę z kamienia
żałujcie tej chwili, bo już nie wrócicie
dziś patrzę na was, wy straciliście życie
[M2] straciliście mnie, więcej nie wrócę
to wasza porażka, choć wołałem o pomoc w duszy
dziś idę przed siebie, silniejszy niż kiedyś
bez fałszu, bez kłamstw, nauczyłem się lepiej

[Bridge-M2]
gdy nadejdzie ta noc i wrócą wspomnienia
może zobaczysz błąd, może choćby westchnienia
bo stracić prawdziwego, to stracić swój skarb
a ja idę przed siebie

wierny przyjaciel

[Verse 1-M1]
zakochany byłem jak nigdy, wiesz,
w jej oczach coś było, czego nie da się przejść.
uśmiech jej blaskiem rozświetlał mi świat,
chciałem ją mieć, na zawsze, bez żadnych strat.
w spojrzeniu jej było tyle radości,
chciałem ją chronić, bez żadnej ściemności.
w sercu płonął ogień, nie było tam strachu,
pragnąłem być z nią, aż do końca, bez żadnych wahnięć, żadnych zgrzytów w braku.

[Chorus- M2]
chciałbym znów widzieć jej uśmiech śmiały,
kiedy widzę jej, mój uśmiech staje się śmiały jak ja mały.
jej szczęście to mój cel, moja chwała, jak lena
bez niej wszystko jest puste, to się nie ma, to się ściema.

[Verse 2- M1,M2]
[M1] kiedyś była przy mnie, jak ciepły sen,
z nią każdy dzień był jak piękny dzień.
tęsknię za jej uśmiechem, jak za wiatrem w polu,
chciałbym znów widzieć ją, śmiałą, bez strachu, z sercem w toku.
[M2] z nią życie było lekkie, jak wiatr w gaju,
dziś zostaje tylko cień, jej brak – jak strach w raju.
chciałem ją trzymać, nie puścić na chwilę,
bo każda chwila z nią była jak w marzeniach, jak w snach, jak z nieba wstęp.

[Chorus-M2]
chciałbym znów widzieć jej uśmiech śmiały,
kiedy widzę jej, mój uśmiech staje się śmiały jak ja mały.
jej szczęście to mój cel, moja chwała, jak lena
bez niej wszystko jest puste, to się nie ma, to się ściema.

[Verse 3-M1]
gdybyś wróciła, w sercu zapłonąłby ogień,
byłbym przy tobie, bez żadnych trudów, byłbym bogiem
w miłości razem, na zawsze, na pewno,
z tobą nie muszę się bać, ze mną – na pewno, to nie ściema.

[Chorus-M2]
chciałbym znów widzieć jej uśmiech śmiały,
kiedy widzę jej, mój uśmiech staje się śmiały jak ja mały.
jej szczęście to mój cel, moja chwała, jak lena
bez niej wszystko jest puste, to się nie ma, to się ściema.
dzieki za uwage no to siema

moja chwała

[Verse 1-M1]
Zakochany byłem jak nigdy, wiesz,
W jej oczach coś było, czego nie da się przejść.
Uśmiech jej blaskiem rozświetlał mi świat,
Chciałem ją mieć, na zawsze, bez żadnych strat.
W spojrzeniu jej było tyle radości,
Chciałem ją chronić, bez żadnej ściemności.
W sercu płonął ogień, nie było tam strachu,
Pragnąłem być z nią, aż do końca, bez żadnych wahnięć,  bez żadnych wahnięć, żadnych zgrzytów w braku.

[Chorus-Refren]
Byłaś światłem, co rozjaśniał mrok,
Każdy moment z tobą jak życia krok.
Twoje oczy to wszechświat, w nich tonąłem,
Bez ciebie pusto, choć wciąż walczę, bo to kocham.
Nie chcę pustych nocy, chcę twojego śmiechu,
Z tobą każdy dzień to sztuka w bezdechu.
Wracaj, bo razem piszemy swój vibe,
Bez ciebie to życie traci cały hajp.

[Verse 2-M1, M2]
[M1] Kiedyś była przy mnie, jak ciepły sen,
Z nią każdy dzień był jak piękny dzień.
Tęsknię za jej uśmiechem, jak za wiatrem w polu,
Chciałbym znów widzieć ją, śmiałą, bez strachu, z sercem w toku.
[M2] Z nią życie było lekkie, jak wiatr w gaju,
Dziś zostaje tylko cień, jej brak – jak strach w raju.
Chciałem ją trzymać, nie puścić na chwilę,
Bo każda chwila z nią była jak w marzeniach, jak w snach, jak z nieba wstęp.

[Chorus-Refren]
Byłaś światłem, co rozjaśniał mrok,
Każdy moment z tobą jak życia krok.
Twoje oczy to wszechświat, w nich tonąłem,
Bez ciebie pusto, choć wciąż walczę, bo to kocham.

[Verse 3-M1]
[M2] Z nią życie było lekkie, jak wiatr w gaju,
Dziś zostaje tylko cień, jej brak – jak strach w raju.
Chciałem ją trzymać, nie puścić na chwilę,
Bo każda chwila z nią była jak w marzeniach, jak w snach, jak z nieba wstęp.
Byłaś światłem, co rozjaśniał mrok,
Każdy moment z tobą jak życia krok.
Twoje oczy to wszechświat, w nich tonąłem,
Bez ciebie pusto, choć wciąż walczę, bo to kocham.

Twoje dłonie w moich, to siła na wieki,
Każda sekunda z tobą warta każdej mej powieki.
Bez ciebie to pustka, jak świat bez barw,
Z tobą każde słowo to miłości dar.
Wszystko, co robię, wciąż woła twoje imię,
Nasze chwile są w mojej krwi, w każdej cząstce żyję.
Wróć i zostań, to prośba prosto z duszy,
Bo tylko ty możesz ten ból wyciszyć.
Nie chcę półprawd, chcę całej ciebie,
Chcę cię mieć blisko, jak gwiazdy na niebie.
Gdybyś wróciła, w sercu zapłonąłby ogień,
Byłbym przy tobie, bez żadnych trudów, byłbym bogiem.Z tobą nie muszę się bać, ze mną – na pewno, to nie ściema.
Dzięki za uwagę, no to siema

[Chorus-Refren]
Byłaś światłem, co rozjaśniał mrok,
Każdy moment z tobą jak życia krok.
Twoje oczy to wszechświat, w nich tonąłem,
Bez ciebie pusto, choć wciąż walczę, bo to kocham.
Nie chcę pustych nocy, chcę twojego śmiechu,
Z tobą każdy dzień to sztuka w bezdechu.
Wracaj, bo razem piszemy swój vibe,
Bez ciebie to życie traci cały hajp.

moja chwała V2 ( wszechświat)

[Chorus]
dzięki niemu ma dużego dicka jak silnik traktora
nadaje się do roli pornola każda potrzebuje takiego aktora
kiedy olaf był mały to miał predatora
dzięki niemu ma małego dicka jak penis kuratora,
 nie nadaje się do roli pornola,
 nikt nie potrzebuje takiego aktora

[Verse 1]
bierzemy julkę i jej dziwki
bo nasz ziomek olaf lubi owłosione cipki
chciałby ich wyruchać, ale jego członek jest za niski slayyy
a maks na luzie ich wyrucha nawet po whiskey
[Verse 2]
ale one są zbyt grube i brzydkie, i nie mają podjazdu do mojej miśki
jak coś podrywy ci załatwi wielki kaminśki love man
a ja ci załatwię dobre suki w jebanym mińskim

[Chorus]
kiedy miłosz był mały to miał predatora
dzięki niemu ma dużego dicka jak silnik traktora
nadaje się do roli pornola każda potrzebuje takiego aktora
kiedy olaf był mały to miał predatora
dzięki niemu ma małego dicka jak penis kuratora,
 nie nadaje się do roli pornola,
 nikt nie potrzebuje takiego aktora

[Interlude 1]
-[Women] Gdzie mowa o Michale?
-[Man] Yyyyy nie ma tekstu o nim, bo on śpiewa refrenu
-[Women] Okej dziękuję za informację
-[Man] To ciągnij mi lachę za to

[Verse]
Kurwo ciągnij mi lachę, bo cię pierdolnę kałachem
du sollst mir blowjob machen
jestem sigma i się nie poddałem
ja dziwkom więcej dałem niż tyle ile mi robiły gałę
dzwoń do michała bo będziesz miała innego smaku pałe
[Chorus]
kiedy miłosz był mały to miał predatora
dzięki niemu ma dużego dicka jak silnik traktora
nadaje się do roli pornola każda potrzebuje takiego aktora
kiedy olaf był mały to miał predatora
dzięki niemu ma małego dicka jak penis kuratora, nie nadaje się do roli pornola, nikt nie potrzebuje takiego aktora

[Verse]
Kurwo ciągnij mi lachę, bo cię pierdolnę kałachem
du sollst mir blowjob machen
jestem sigma i się nie poddałem
ja dziwkom więcej dałem niż tyle ile mi robiły gałę
dzwoń do michała bo będziesz miała innego smaku pałe

[Bridge- end]
dzięki niemu ma dużego dicka jak silnik traktora
nadaje się do roli pornola każda potrzebuje takiego aktora
kiedy olaf był mały to miał predatora
dzięki niemu stał sie agresywny jak czerwoność pomidora
nadaje się do roli gamera lola, i nie lubi wielkiego cornola

gdzie mowa o Michale?

rain, rain, zmywa ślady po nas dwojgu
train, train, pędzi życie, nie ma spokoju
pain, pain, w sercu pustka, ciągły niepokój
spain, spain, w myślach zostajesz na nowo

każdy dzień to walka, każdy krok to ból (fight, fight)
chciałem tylko ciebie, nie fałszywych ról (right, right)
może w innym świecie znów odnajdziemy nas (past, past)
ale póki co, zostaje tylko czas (fast, fast)

rain, rain, zmywa ślady po nas dwojgu
train, train, pędzi życie, nie ma spokoju
pain, pain, w sercu pustka, ciągły niepokój
spain, spain, w myślach zostajesz na nowo.

dałaś mi blask, który oślepił cienie (shine, shine)
szkoda, że nie można kupić go na scenie (line, line)
może w końcu los mnie rzuci na zakręty (turn, turn)
nie obchodzi mnie już ogień ani sentymenty (burn, burn)

rain, rain, zmywa ślady po nas dwojgu
train, train, pędzi życie, nie ma spokoju
pain, pain, w sercu pustka, ciągły niepokój
spain, spain, w myślach zostajesz na nowo.

Germain, echo w głowie trwa stay, stay

stay,stay, stay, w głowie echo twego imienia
play, play, play, jakbym kręcił film bez spełnienia
day, day, każdy mija, nie dając ukojenia
one day, lecz wspomnienia nie chcą cienia

każda nuta brzmi jak twoje słowa (tone, tone)
choć odchodzisz, zostajesz wciąż od nowa (known, known)
gdzieś na końcu drogi może znajdę znak (trace, trace)
ale póki co, w sercu ciągły brak (space, space)

rain, rain, zmywa ślady po nas dwojgu
train, train, pędzi życie, nie ma spokoju
pain, pain, w sercu pustka, ciągły niepokój
spain, spain, w myślach zostajesz na nowo.

może kiedyś wiatr przyniesie nowe dni (breeze, breeze)
ale póki co, tylko cisza wokół tkwi (freeze, freeze)
czekam w nocy na twój nieistniejący ślad (gone, gone)
a w środku ja, rozdarty na pół świat (dawn, dawn).

ból

prawda boli, wiem, ale nie bójcie się jej,
wasz świat z plastiku pęknie, to nie klej
róbcie swoje, dalej udawajcie braci,
ja mam swój kierunek, nic mnie już nie straci 
Yo, yo, Pinkstreet, myślicie, że rządzicie?
Ale prawda jest taka, że zaraz was zniszczę.
Julia, Olaf, Olek, Dudzik, Kozioł, Pyczek,
To nie ekipa, to bardziej komedia na Netflixie!

Julia Rogowska – królowa dramatu,
Puszczasz fochy szybciej niż pękają buty z bazaru.
Twoje mowy motywacyjne? Śmiech na sali,
Liderka, co prowadzi ekipę… do przepaści, mali.

Olaf Pedalski – niby kreatywny typ,
Ale twoje pomysły są jak TikTok – znikają w mig.
Architekt chaosu? Raczej królik Duracell,
Biegniesz bez sensu, aż w końcu trafisz na cel.
Pinkstreet, słuchajcie, co mam do powiedzenia,
jak śmietnika zostawiliście, nie ma przebaczenia.
byliśmy ekipą, miała być lojalność,
a teraz widzę, że to była tylko banalność.

Dudzik – człowiek od "dobrych vibe’ów"?
Twoje żarty są suche jak korytarze w tajnych schowach.
Organizacja? Serio, nie ma co gadać,
Rozwalasz wszystko, zanim zdążysz to poskładać.

Kozioł, energia, której nikt nie zatrzyma,
Ale po co ci ona, skoro zero w tym klimatu.
Biegniesz na oślep, ciągle w euforii,
Z takim flow trafisz na listę "Internetowych historii".

Pyczek – dusza artystyczna? To żart?
Twoje wizje to poziom Paint, nawet nie start.
Mówisz, że tworzysz? Raczej kopiujesz,
W świecie talentów ledwo się utrzymujesz.
 Olek, to twój czas na blask,
Ale w cieniu fejku giniesz – taki twój task.
Mówią, że jesteś king, ja mówię: no way,
Zaraz ci pokażę, co znaczy diss play.

na koniec powiem jasno, bo mnie nie zatrzymacie,
Pinkstreet spada na dno – to fakt, nie gadanie 

(okej, to jeszcze mocniejsze)

Pinkstreet to banda klownów, maski na twarzach,
wasze akcje to dno, duma w marzeniach się tarza.
każdy udaje króla, a ma papierowe korony,
z takim skillem to nawet na blokach jesteście downy 

mieliście być lojalni? Gdzie ta wasza prawda?
fałsz leje się z was jak tania, plastikowa banda
ręce wyciągaliście, gdy było coś do wzięcia,
ale gdy trzeba pomóc, nagle znikacie bez zdjęcia
zerami na liczniku, a wołacie “liderzy”,
śmiech na sali, wasza gra się nawet dzieciom nie śni
Pinkstreet – nazwa jak z bajki dla dzieciaków,
ja robię swoje, wy zostaniecie w piachu 


olek myśli, że jest królem rapu na scenie,
ale jego flow brzmi, jakby spał na antenie
kozioł wjeżdża z tekstem, chce grać na poziomie
ale zamiast bitu słychać, jak beka przy mikrofonie
olaf ma styl? człowieku, przestań,
ale przecież jegorap to jak śpiew w środku przedszkola festyn
julka wchodzi z pazurem, chce kręcić afery
ale jej wersy to jak reklama na tandetne serialery
marcel wjeżdża na track, myśli, że jest bossem,
ale jego rymy suche jak wióry w sosie

disspinkstreet

GANG M

Recent comments

elele paawe

Related tracks