...
Tekst:
Biją me bębny i wali się wszystko
O życiu marzenie dawno już prsyło
Gdy otworzę oczy odfrunę na skrzydłach
Choć skrzydła pocięte po waszych czynach
Wskrzeszę melodie którą mam w myślach
Melodia mi zagra na zepsutych skrzypcach
Pudełko z dzieciństwem wypieprze do kosza
I żeby nie było to spale co los dał
Nie wierzę w teorie choć małpy na świecie
Jebać to życie w nim pełzają śmiecie
Gdzie jest ta bariera do której tak biegne
Czy zdechnę tu prędzej przez ciemności wieczne
Nie żyje a jestem ja żyje wciąż we śnie
Piękne te oczy kto skrywa je we mnie
Ja nie klnę a kłamię a wewnętrzu bestie
Tam znajdziesz nienawiść do samego siebie
Tam znajdziesz te próby Syzyfa martwego
Ja nie mam wolności o którą tak walczę
Choć ciągle powstaje to nadal mam znamię
To czarne serducho spłonęło gdzieś w bramie
Miało swą tarczę lecz spadło na gwiazdę
Ta gwiazda przepadła gdzieś w krainie nieszczęść
To wszystko zjadało i było anormalne
Bo życie było grą w której nie ma nigdzie sejvów
Po deszczu jest tęcza tak bywa w tej przyrodzie
A w moim marnym życiu po płaczu była klątwa
Siedzę w swym pudełku mam zakrwawione ściany
I czekam tu powoli by demony mnie zjadały
Rysunek o miłości jest dawno przetarty
Czemu wciąż udaje że śmieszą mnie te żarty
Czemu jestem łzą która spada na wodospad
Pamiętam tego chłopca on nie mógł się wydostać
Bo gryzła go psychika i zjadało marzenie
To wszystko było snem który miał jakieś znaczenie
To plakat o mym życiu który jest jak zaćmienie
Bo brudna poezja stworzyła to zaklęcie

Brudna Poezja

Siemka, postanowiłem że wrzucę tu mój stary utwór nagrany w 2020roku, znalazłem go na dysku i musiałem :D Mam nadzieję że sie spodoba, pozdrawiam

Sayonara

Syzyf - Nieznana Historia

Syzyf - Projekt Ewolucja(prod. by Gravy Beats)

TEKST:
Leże wciąż w łóżku,
I nie wiem o czym pisać,
Skoro me życie jest w cyklu,
Testament powinienem  zapisać,
I żyje jak gnida, Ja wiem o czym mówię,
To życie jest kurwa jak piramida,
Wciąż wszystkiego żałuję,
A wszystkim tu mówię że spoko,
Że żyje się dalej że będzie tu lepiej,
I widzę przeszłość przez wyobraźni oko,
I wyzywają od kurwy frajerskiej,
Że nic nie pomagam że powinienem umrzeć,
Że jestem już nikim że zdechnę jak śmieć,
To jebane życie to sieć,
Wciąż się wykręcam że jestem zajęty,
Że piszę te teksty, że kurwa przeklęty,
Że chcę tu umrzeć że chcę się zajebać,
Lecz ktoś mnie nawraca,
I chce żebym żył,
Ja nie chcę już płakać,
Bo boje się życia, 
boje się kurwa co będzie tu ze mną gdy któregoś dnia powstanę, 
I będę jak widmo,
Czyli to czego chcą,
I nie lubię ludzi,
Oni chcą byś był tylko dla nich,
byś był niczym jebany pies,
Boję się kropek i wyznaczać cel,
Już raz to zrobiłem,
I wciąż nie dotarłem,
Co goni bardziej niż jebany zwierz,
Chciałem być wilkiem, Zostałem wyklętym,
Kocham przyrodę lecz boję się gdy płaczę,
Widziałem miłość, Ta suka kłamała,
Mówiła że kocha że nic się nie stanie,
Teraz już wiem że życie to sen,
I spełniasz marzenia gdy tego chcesz,
Ja nie chce już stać,
Chce zamknąć swe oczy,
I po prostu pójść spać,
Nie czuć już nerwów, Nie czuć miłości,
Poczuć wilgoć na twarzy,
Być jak ta książka,
W której widzisz fabułę,
Twój protagonista właśnie zajebał pigułę...

Syzyf - Czarna Melancholia (Prod. Misery)

Dzięki za odsłuch!

Tekst:
Zwrotka I:
Czarno biały obraz,
Widziałem w swym odbiciu,
Zwęglony ludzki kontrast,
I krew na policzku,
Wiele już odkrytych miejsc,
Kiedyś wleciałem po ścieżce,
Wiele znikło wtedy serc,
Wiele miałem wtedy zejść,
I pamiętam te tasiemki,
Gdy zacząłem w końcu pękać,
Pieprzyć te siódemki,
Więcej grzechów nie pamiętam,
Żyłem ciągle jak Nefilim,
Prawda była wszak odległa,
Odleciałem w jednej chwili,
Moja bariera poległa,
...
Ballada życia, Elfi król,
Zabiłem chłopca, z przekrwionego lustra,
Nie znając życia, czułem wieczny ból,
Ta zapałka jest zatruta, wyrywam swój lód.
...
REFREN:
Chłopiec z lustra,
Nie powróci do nas,
Wiele smutku w sobie miał,
Wiele też upadał,
Słysząc ciągłe kłamstwa,
Nie miał w życiu sił,
I tak się właśnie skończył,
Jego piękny film.

Zwrotka II:
Pamiętam historie,
Które były niczym zew,
I tych moich zdarzeń,
Których było aż pięć,
Pierwsze spotkanie,
Z tą jebaną śmiercią,
Ciało było wodospadem,
Krocząc stale tamtym śladem,
Drugie zdarzenie,
To jebana wyrwa,
Czułem się jak ikar,
Miałem wtedy swoje skrzydła,
Trzeci raz na pętli,
I czułem się jak w raju,
Czwarty kurwa przez tą suke,
W piątym prawie zatonąłem!
...
Ballada życia Elfi król,
Zabiłem chłopca, z przekrwionego lustra,
Nie znając życia, czułem wieczny ból,
Ta zapałka jest zatruta, wyrywam swój lód.
...
REFREN:
Chłopiec z lustra,
Nie powróci do nas,
Wiele smutku w sobie miał,
Wiele też upadał,
Słysząc ciągłe kłamstwa,
Nie miał w życiu sił,
I tak się właśnie skończył,
Jego piękny film.
...
Chłopiec z lustra,
Nie powróci do nas,
Wiele smutku w sobie miał,
Wiele też upadał,
Słysząc ciągłe kłamstwa,
Nie miał w życiu sił,
I tak się właśnie skończył,
Jego piękny film.

Syzyf - Chłopiec Z Lustra (Prod. Camelion)

Utwór bardzo osobisty w zupełnie innym stylu niż zwykle ;).

TEKST:
Znów patrzę przez ręce,
Wiedząc że boli,
Tak bardzo bym chciał,
Odciąć powietrze,
Jest słaby mój stan,
Zmieniłem się sam,
I nie wiem dlaczego,
Tak boje się ran.

Zwrotka I:
Mam w duszy wiele miejsca,
Tak mówi mi grzech,
On pije mą krew,
Pieprzona awersja,
Chciałbym czuć ciepło,
A czuje wciąż chłód,
Serce jak lód,
I noszę wciąż ból,
Ja stale tutaj czekam,
Na dni mego szczęścia,
Przeglądam wciąż zdjęcia,
Jak zegar tak tykam,
I widzę marzenia,
Te dni mego przejścia,
Choć organ umiera,
Ja szukam wciąż wyjścia,
...
I jestem w tym sam,
Jak róża na łące,
Tak ciernie i płacz,
Przyciągam gwałtownie,
Chcę odejść mam plan,
Z amnezją wciąż kroczę,
Ja będę jak mgła,
Nie znajdziesz mnie potem,
...
Refren 2x:
W życiu jestem jak,
Ten Strach na wróble, 
Jak Strach na wróble,
Lunatyk czy odmieniec,
W smutku się gubię,
Jak strach na wróble,
Jak strach na wróble. 
...
Znów patrzę przez ręce,
Wiedząc że boli,
Tak bardzo bym chciał,
Odciąć powietrze,
Jest słaby mój stan,
Zmieniłem się sam,
I nie wiem dlaczego,
Tak boje się ran.
...
Zwrotka II:
Spalony przez czas,
Tak stoję i myślę,
Już nie ma tam nas,
Zraniłem się sam,
Zjedzony przez błędy,
Wpieprzony przez ciemność,
Gdzie iść i którędy,
Ta chora nie pewność,
Ma dusza na zewnątrz,
Wszak błąkam się w sobie,
Jak lunatyk kroczę,
Nie sięgam już wzrokiem,
Zostałem rozpruty,
Zmieniony w odmieńca,
Przez życie opluty,
Ta droga to męka,

Syzyf - Strach Na Wróble (prod. sketchmyname)

Tekst:
Zwrotka I:
Mam uśmiech i podbródek, klauna pennywisa,
W głowie wieczna mantra, a w sercu był pentagram,
Oczy umalowane, moją własną krwią,
Wieczna zamieć, liczby i ostateczny sąd,
Strach ukazał obraz, który przykrywał jawe,
Przed sobą mam te cyfry, a w lustrze jest azrael,
Do ludzi animozja, mam wiele przykrych fobii,
Jestem wyczerpany, a zło mnie wciąż bawi,
Puste ostrza wbite, prosto w dawne serce,
Dzisiaj dalej uwięziony, nie czuje jak tu idę,
Ciągle coś blokuje, jakbym zapalał znicze,
Księgę bólu zapisałem, jestem teraz chaos liter,
Już nie widzę tego losu, bo biegnę przez loterie,
Nie akceptuje wszystkich, bo wszystko mnie tu jebie,
Koloseum wnętrzem, ze słów układam ciernie,
Na rękach miałem liczby, to prowadziło dalej,

Zwrotka II:
Grzechy były przy mnie, prowadząc do przegranej,
Dzisiaj trzymając brzytwę, rozcinam smutek, żale,
Pierwowzorem była ciemność, i za nią kroczę stale,
Schizoidalny podmiot, odnawia moją karę,
Mój żywot nazwę krótko, poezja funeralna,
Mając w głowie pustkę, okazja była idealna,
Myśli były na dnie, niczym jakiś turbot,
Za dnia udawanie, nocą ciągły chrobot,
Lęk przed zwariowaniem, utrzymuje się dość długo,
OCD niczym więź, fobofobia to pieśń, 
Prokrastynacja, opóźniam swoją śmierć,
Rytuał noszę w sobie, on zatacza wciąż koło,
Pseudologią piszę życie, bo dla mnie to jest złoto,
Wydziarałem swoje ręce, więc po co tatuaże,
Obiecałem nie brać fufu, drugie ego wciąż przeklinam,
Mój czas się zacina, bo go stale tu naginam.

Zwrotka III:
Mroczne królestwo, ja to czarny pan,
Nie widzę tego światła, choć widzę wiele bram,
Pamiętam to zdarzenie, przed snem koło trzeciej,
Ktoś wtedy mi zaszeptał, bym skonał jak najszybciej,
Nie widziałem nikogo, lecz wiem że to on,
Spotkałem go pięć razy, liczyłem każdy krok,
Nie raz mówił skocz, nie raz czułem dłoń,
Nie raz przypominał, że w psychice jest dno,
Mój lęk jest co noc, mój lęk tworzy krąg,
Przeklinam swoje liczby, za oknem widzę go,
Paraliż senny, i ten nieudany skok,
Przeżywam to wciąż mocniej, we mnie siedzi stale mrok,
Nie widzę dobrych stron, zmieniłem się za bardzo,
Wszystko jest na pokaz, wspomnienia we mnie marzną,
Wszak byłem tylko iskrą, która za szybko zgasła,
Anioł śmierci przyszedł, moja dusza ocalała.

Fobofobia (Prod. CRYSTAL BEATZ)

Tekst:
[Refren]
Język mój wyrwany,
Kwaśne deszcze napadały,
Życie które kiedyś znałem,
Dzisiaj linczuje kolcami,
Ciemiężyca jest zielona,
Otruwała mnie do zgona,
Dziś me oczy są zakryte,
Przez ten szkarłat znowu krzyczę.

[Zwrotka I]
Tamte liście pospadały, Gołe drzewa pozostały,
Stary obraz na palniku, I te blizny po odwyku,
Każdy krzyżyk ma na twarzy, Niewidoczni anormalni,
Bębny biją w mojej bani, A mój język ciągle parzy,
Mam ciernisko pod żyłami, Może kiedyś wykiełkuje,
Wtedy skończy się zagadka, A z mych oczu zacznie kapać,
A na grobie będzie napis, Człowiek który cicho skamlał,
Martwe usta Martwe słowa, Martwa dobra ma połowa,
Wciąż ta szara rzeczywistość, Pseudologia język szkarłat.
Już nie widzę w życiu pąków, Wszystkie chyba tu zamarzły,
Krew pokryły tamte płatki, Znowu śpiewam melancholie,
Moją muzyką jest dramat, A obrazem wieczny marazm.

[Bridge]
Skończy się zagadka, A z mych oczu zacznie kapać,
Na grobie będzie napis, Człowiek który głośno skamlał,
Martwe usta Martwe słowa, Martwa dobra ma połowa,
Wszystkie pąki znowu zmarzły, Przez ten język ciągle krwawy.

[Refren]
Język mój wyrwany,
Kwaśne deszcze napadały,
Życie które kiedyś znałem,
Dzisiaj linczuje kolcami,
Ciemiężyca jest zielona,
Otruwała mnie do zgona,
Dziś me oczy są zakryte,
Przez ten szkarłat znowu krzyczę.

[Zwrotka II]
Język mój wyrwany, Ale jednak stale krwawi,
Zapatrzyłem się na pustkę, Te korzenie zaplątały,
Partykularz stworzył wnętrze, Tamte głosy wciąż wołały,
Ścierny papier znów pod nos, W sercu zapadała noc,
Gwiazdy szybko pospadały, Ogień na księżycu palił,
Jakbym wszystko nagle stracił, Strach opuścił Strach mnie zwabił,
Strach za rękę mnie prowadził, 
Stary warkocz ktoś zostawił,
Mitologia jak pandora, Ten labirynt nie na niby, Moje wnętrze zjadła wrona,
Może widziałem tam morze, Morzem było antidotum,
Gdy wodospad leciał z oczu, Gdy gdzieś pomyliłem kroku,
Rozpaliłem w końcu serce, Po skończonej marnej gierce,
Energolem jest nienawiść, Do tej która chciała zdradzić,
Potwierdzone jestem z lodu, Tak jak kiedyś miało być,
Zapisane scenariusze, Krążą teraz gdzieś po niebie,
Stara chatka czeka w lesie, Tamtą suke mgła zabierze,
Egzystencje marionetki, Zapisałem kiedyś w szkole,
Nieskończona ta historia, Bo bohater został martwy,
Każdy człowiek nosi maski, Idąc drogą do Charona,
Moje serce ma zatrzaski, Na gryzonie noszę pułapki,
Gdzie Yennefer gdzie to szczęście, 

[Bridge]
Czy ze smutkiem skończę w piekle,
Przed zwierciadłem open wnętrze, Kiedyś psycha moja pęknie,
Nic nie powiem i nie spojrzę
,
A na ziemie zleci głaz, Który wtaczałem od lat,
Przez mój język ciągle krwawy. Piękne kwiaty znowu zmarzły.

[Refren]
Język mój wyrwany,
Kwaśne deszcze napadały,
Życie które kiedyś znałem,
Dzisiaj linczuje kolcami,
Ciemiężyca jest zielona,
Otruwała mnie do zgona,
Dziś me oczy są zakryte,
Przez ten szkarłat znowu krzyczę.

Język Szkarłatu

Baśń O Skolopendrze

Łza Pośród Fal

ZI:
Procenty ciągle w głowie, znów po przejściach spać nie mogę,
Psychika w tym demonie nadal tonie nie wiem co jest,
Alkohole metylowe za mną stale te gryzonie,
Nerwica zimne dłonie demon jędza znowu płonie,
Zobaczyłem jadłowstręt, kiedy w lustrze była mgła,
Ludzkie życie szary pigment wtedy byłem jakby sam,
Znudzony ten satori pozostawił pozdrowienie,
Memento mori ciało moje ma korzenie,
Nowa gra o zombie pod tytułem left one sick,
Serca nic nie zalepi czar ostatnio nocą prysł,
W lustrze widzę te znamiona które pozostawia nóż,
Znowu zjadła wnętrze wrona krwawa droga z pięknych róż,
Moja dieta to agresja, wielki dystans do miłości,
Znów mnie zżera ta depresja moje serce ostrze chłodzi,
Maskarada ciągle w życiu taki dramat droga pustki,
Nocą ściechy do porzygu noc ta sama zapalenie,
Anoreksja zjada mnie nowa nutka przekreślona,
Ciało szuka siebie w dnie tamta dziwka zamyślona,
Kiedyś byłem optymistą i było zaufanie,
Teraz jestem realistą kiedy z suką skrzyżowanie.

ZII:
Już nie patrzę czy to fakt czy to jest moje szaleństwo,
Czy to dawno zabrał wiatr i czy jestem sprawdzą grzechów,
Od nerwicy siwa głowa nowa pętla nowe słowa,
Ciernie w rękach utrzymuje Lamia kwasem znowu pluje,
Jestem kwintesencją nieszczęść jestem notatnikiem śmierci,
Siedem bestii mnie wciąż karci anioł zaciska swe pięści,
Już widziałem szkielet w sobie kiedyś przekirałem życie,
Później wracam patrzę w lustro znowu gały wywaliło,
Czy ja patrzę wciąż na siebie wiele pytań takich było,
Czy to tylko się przyśniło nie widziałem nic prócz ciebie,
Nigdy nie było mi miło znów leżałem tam na glebie,
Co się we mnie wtedy kryło już myślałem o pogrzebie.

ZIII:
Egzekucja marionetki taki tytuł nadam sobie,
Wciąż połykam te tabletki żebym nie myślał o tobie,
Znowu czytam hamlet dramat pseudologia puka w drzwi,
W życiu stale jak ten maniak metafora we mnie tkwi,
Róża sztuczna pęka w pół jestem serca biciem znów,
Ktoś łańcuchem zakrył kurz znów na szkielet leci gruz,
Moje serce przykrył lód moim kłamcą siedem nut,
W tej miłości znajdziesz ból przez te słowa czuję chłód,
Nie znalazłem tu posiłku który przecenili wszyscy,
Moje myśli jakby w cyklu ciągle wiele było wyzwisk,
Wszak dostrzegłem piękno życia lecz na przekór karzą iść mi,
Nie widziałem szczytu gnicia wszyscy permanentnie ciśli,
Zaburzenia są w tej głowie jakby robią się wciąż cięższe,
Chwile serce pożyczyłem znowu kurwa leży w rowie,
Moja trauma jest psychiczna a ten tytuł jest o życiu,
Jadłowstrętem nazwę siebie bo wciąż nie wiem czy istnieje.

Syzyf - Anoreksja (Prod. By Lezter)

Tekst:
Zwrotka I:
Ile trzeba zabójstw, Żeby mnie w końcu zrozumieć,
Ile musisz kraść, Żeby to wszystko mieć,
Ile jeszcze nie wiem, Ale droga jest daleka,
Wszystko idzie siną w dal, Gdy człowieka w tobie nie ma,
Nie ma kłamstwa na niby, Niby psycha mi siadała,
Ale idę i się bawię, Zjadłem jabłko od Adama,
Dalej lecę i je trawię, Nikt mnie kurwa nie zrozumie,
Już za dużo miałem śmierci, To wbrew mej pamięci,
Czułem tylko to co, Leżało nie daleko,
Dalej idę i rozmyślam, Ile mord mnie chciało zjadać,
Oddałem życiu wszystko, Oddawałem też świadectwo,
Zaczęło kiedyś padać, Gdy płakałem niczym śmieć,
To śmieszna jest historia, Tak w chuj że aż dusi,
Dusiło gdy wstawałem, Zajebana kurwa astma,
Krwawiło gdy kaszlałem, Wtedy farba w końcu padła,
A szczęka mi wypadła, Kiedy zajebałem grama,

Refren 2x:
Ile trzeba zabić, Żeby w końcu mnie zrozumieć,
Zabij duszek więcej, Jeśli starasz się rozumieć,
Zobacz ile mieści się, W kraterze tej ciemności,
Nie mam tu piękności, Zabij a zrozumiesz.

Zwrotka II:
Powłoka mnie karała, Niczym jad od szatana,
Czułem się tak lekki, Bo dusza była łamana,
Rozłożyłem ręce, Kiedy poleciałem w górę,
Natknąłem się na głaz, Znowu opuściłem turę,
Przeczytałem w życiu, Wiele kurwa głupich książek,
Prawie trzy lata do tyłu, Streszczenie zwane związek,
Chujowa fabuła jeszcze gówniane postacie,
Jebać to co dałem, Jebać kurwy zakłamane,
Wszystko idzie z dymem, Wszystkie chujowe romanse,
Rzuciłem kurwe kreche, Myślałem że nie wstanie,
Rzuciłem te procenty, Powróciły i to w parze,
Zrzuciłem także serce, Zamieniając je na kamień,
Pisałem powieści, Które były całkiem fajne,
Najlepiej na fazie, Bo nie miało być to skrajne,
Z przymrużeniem oka, Słuchałem tych melodii,
Czarno biały obraz, Zabij a zrozumiesz.

Refren 2x:
Ile trzeba zabić, Żeby w końcu mnie zrozumieć,
Zabij duszek więcej, Jeśli starasz się rozumieć,
Zobacz ile mieści się, W kraterze tej ciemności,
Nie mam tu piękności, Zabij a zrozumiesz.

Zabij a zrozumiesz (Prod. Casa Verde Beats)

Numer który chciałem wypuścić już dawno temu w sumie ale coś mnie cały czas blokowało ;) HF!

Tekst:
Zwrotka I:
[Powolutku idę i choć wiem że nie ta droga, to i tak stąpam w przód,
Już nie boje się tych ran, bo za dużo ich dostałem,
Boje się tylko siebie, że zostawię parę plam,
W ręce głowa niczym berserk]
W głowie miałem plan, Który przeszedłem od wewnątrz,
Ciągle słaby jest mój stan, Wszak serce mam na zewnątrz,
Byłem berserkerem, Kiedy założyłem zbroję,
Nigdy już nie będę zerem, Przed lustrem jest nas troje,
Kiedyś poczułem ten ferment, Kiedy bliski wbijał szpilki,
Kiedyś byłem dla nich klient, Dzisiaj kurwa jak te wilki,
Jestem stale dla was zmorą, Jestem stale tą komorą,
Jestem ciągle tą agonią, Jestem księciem mów mi Goro,
Byłem stale niezniszczalny, W rękach kurwa dragonslayer,
Wyjebałem ludzkie macki, I nie czuje dla was łaski,
Teraz kurwa stoję dumnie, Szereg dusz i tych trumien,
Wiele ghouli jeszcze przy mnie, Jestem bestią mów mi Ken,
Widzę stale te notatki, Których zapisałem w chuj,
Ludzkie dusze niczym statki, Nigdy już nie będę twój,
Charon ciągle na mnie patrzy, Jakim cudem jeszcze żyje,
Wyjebane w was psychiatrzy, Sam się z tego uwolniłem.
...
Jak leżałem na ziemi nikt nie spojrzał się,
Jak byłem przy tej bramie diabeł cieszył się,
Jak w głowie miałem pętle nagle byłem dla was gwiazdą,
Jak byłem tylko sobą opluliście mnie,
Jak leżałem na ziemi nikt nie spojrzał się,
Jak byłem przy tej bramie diabeł cieszył się,
Moje narodziny czyli dla was wstręt,
Jestem kurwa dla was katem suko mów mi Berserker!
...
Refren 2x:
Nie zaznałem strachu, Jestem kurwa niczym berserk,
Nadal niczym język sachu, Zagrożony wyginięciem,
Ciągle czuje szał mej walki, Ciągle jestem niczym zwierze,
Bo w głowie miałem pętle, Bo w głowie miałem bestie!
...
Zwrotka II
Encyklopedia życia, W głowie wiecznie były kreski,
Jedne na mym ciele, A z drugą gdzieś się dziele,
ODI MENDACIUM, Jebać jebać was,
MANUS MANUM LAVAT, 
Byłem stale tutaj sobą, 
Chociaż w głowie był mosiądz, Głosy mówiły pomyłka, 
A mówią wciąż prosząc, I zacząłem w życiu biec, 
Teraz jestem niczym bies, Chociaż w głowie wciąż zew,
Ciągle żyje jestem Guts, Rozpierdalam stale was!
...
Jak leżałem na ziemi nikt nie spojrzał się,
Jak byłem przy tej bramie diabeł cieszył się,
Jak w głowie miałem pętle nagle byłem dla was gwiazdą,
Jak byłem tylko sobą opluliście mnie,
Jak leżałem na ziemi nikt nie spojrzał się,
Jak byłem przy tej bramie diabeł cieszył się,
Moje narodziny czyli dla was wstręt,
Jestem kurwa dla was katem suko mów mi Berserker!
...
Refren 2x:
Nie zaznałem strachu, Jestem kurwa niczym berserk,
Nadal niczym język sachu, Zagrożony wyginięciem,
Ciągle czuje szał mej walki, Ciągle jestem niczym zwierze,
Bo w głowie miałem pętle, Bo w głowie miałem bestie!

Berserk (prod. Golon)

Numer stworzony już jakiś czas temu. Jest ważny dla mnie dlatego ląduje tutaj.

Tekst:
*
*
Zwrotka I:
Wchodzę znowu na szczyt, ten mój kamień znowu spada,
Suki ciągle mówią skaza, napierdalam głową w asfalt,
Zawsze byłem obok zasad, wyjebane mam w te stada,
Byłem stale czarną owcą, tak mi mówiła ta szmata,
Jestem Syzyf i wciąż stąpam, będę topić tą marzannę,
Kiedy zaczniesz siebie ciąć, I znów suko będziesz na dnie,
Ty mi mówisz że wulgaryzm, że jestem agresywny,
Jak mam niby być spokojny skoro obok same dziwki,
Będę twoim muszkieterem i na mózgu zrobię ślad,
Byś już nigdy nie zdradziła, zostawiając wiele plam,
Chodzę stale tu wkurwiony, wokół czuję tylko kordon,
Bo jak znowu z siebie wyjdę, syf wyczyścisz swoją mordą,
Czuję w sobie stale głód, może to przez tą amnezję,
Którą przecinam wciąż w pół, gdy widzę ciebie we śnie,
Jestem chyba matadorem, bo wciąż dziwki jak te byki,
Lecą kurwa w moją stronę, i ja niby drażnię wszystkich.
*
Refren:
Jestem stale dla was Skaza, to odraza w głowie marazm,
Wyjebana wasza teza, żadne ego się nie zgadza,
W życiu miałem kiedyś fuck-up, w sumie często się to zdarza,
Zawsze była czarna skała bo ta lwia mnie już wkurwiała.
*
Zwrotka II:
Patrzę ciągle w swoje błędy, chociaż było ich zbyt wiele,
Z nikim się nie podzielę, to mnie stale tu kształtuje,
Ktoś mi coś wciąż nawija, że mu ciężko kurwa w życiu,
Cepie spójrz tu na cele zanim ferment znów zasiejesz,
W mojej głowie było getto jakoś kurwa stamtąd zwiałem, 
I widziałem wiele rzeczy, a dla ludzi byłem diabłem,
Tak mi mówili niemądrze i się patrzyli wciąż z góry,
I dziękuję tobie Boże o tą drogę, którą mogłem wtedy kurwa w końcu dojrzeć,
I zobaczyć w końcu światło, a nie iść jak debil na dno,
Wiłem się niczym piskorz, dziwka ciągle coś mówiła, 
Że się zmieniam że dojrzewam,
Suko cisza kreska wciska się, jak bomba w tupolewa,
Teraz gładka moja głowa, wyjebane weź to zobacz,
Już pierdole te sukkuby, więcej nie dam się oszukać,
Wszystko u mnie się układa, ma dziewczyna to jest jaskra,
Tudzież nadal miłość kłamie, w sumie nadal wyjebane.
*
Refren:
Jestem stale dla was Skaza, to odraza w głowie marazm,
Wyjebana wasza teza, żadne ego się nie zgadza,
W życiu miałem kiedyś fuck-up, w sumie często się to zdarza,
Zawsze była czarna skała bo ta lwia mnie już wkurwiała.
***
*
***

Skaza

Największym wrogiem nas samych jest człowiek na którego patrzymy za każdym razem w lustrze. Jest to człowiek, który zna nas na wylot i wie czym jesteśmy. Mijały lata, a ja musiałem dostać dopiero olśnienia żeby zrozumieć, że moim wrogiem nie jest świat tylko ja sam nim jestem.
Numer jest odpowiednikiem mojego stanu w którym się znajdowałem, gdy dostałem "hipochondrycznego rozdwojenia jaźni" i czułem swego rodzaju przyjemność z autoagresji. 

Tekst:
Zwrotka I:
Znowu na tym, na tym życiu siedzę, 
I zapisuje wiersze, Które zabierają to,
Czego nie chce ej, Więc spisuje ich więcej,
Krew po kartce spływa, Jakby chciała zmazać pętlę,
Magiczne słowa, Które chodzą ciągle za mną,
Jakby spadające gwiazdy, Tylko kurwa w atramencie,
Mam cyniczne koszmary, Które budują demencje,
Przede mną jest świat, Ale ciągle czarno biały,
Miałem uraz do tej drogi, Która szła ze mną jak matka,
Więc szybko z niej zboczyłem, Żeby pobiec także wstecz,
Nie widzę już diamentów, Wszystkie zasypane gliną,
Byłem kiedyś altruistą, Ale płakałem jak śmieć, 

Refren:
Moja krew spływa, spływa znów po tych żyłach,
I wszystko znów pulsuje, Kiedy noga z drogi wyszła,
Tu życie jest kreacją, I tą bajką jest mój świat,
Kiedyś zamaluje wnętrze, By zatrzymać stary czas,

Zwrotka II:
Krew ciągle spływa, Bo jest jakiś mętlik,
Nie widzę że cierpisz, Jestem cytatem śmierci,
Do rzeczy daj cennik, Bo dałaś dobrą fazę,
Zjarałem cię z bletki, Nie zabijaj jak tęsknisz,
Nie chętnie tak patrzę, Jak demon kruszy topy,
Przejąłem się bardzo, Jak padał deszcz słony,
Krew spływa tak bywa, Co skrywa twoje serce,
Ta siła była wyższa, Znów droga bez wyjścia,
Nie miałem w głowie nic, Ciągle był jakiś omen,
Tak tonę w tej rzece, Którą nazywasz broken,
Za wiele jest wyborów, A za dużo dróg bez wyjścia,
Znowu rzucam kotwicą, A znów jest kaplica,

Refren:
Moja krew spływa, spływa znów po tych żyłach,
I wszystko znów pulsuje, Kiedy noga z drogi wyszła,
Tu życie jest kreacją, I tą bajką jest mój świat,
Kiedyś zamaluje wnętrze, By zatrzymać stary czas,

Krew Spływa

Czasem następują takie momenty, że coś trzeba z siebie wylać i właśnie u mnie taki moment nastąpił. ,,Wypchane wnętrze" to utwór, który został spisany przede wszystkim przez myśli w których się obracam. Klimat przede wszystkim tekstu jest psychodeliczny i trochę emocjonalny, a sposób w jaki chciałem to nawinąć to mroczny i zmęczony życiem głos. Dziękuję za odsłuch! <3

Tekst:
Zwrotka I:
Zabawy z laleczkami, Jestem kurwa jak ten lalkarz,
Boję się substancji, która rozpruła mi życie,
Obawy mnie zmieniły, tak jak znicze mogiły,
Stałem się subtelny, zaradny lecz leniwy,
I widuje ciągle twarze, które wyryły mi liczby,
Pentagramy na podłodze, razem z nimi jakieś cyfry,
Głowa moja dawno pękła, kiedy przekręciłem styki,
Kwaśne krople pospadały, byłem potem jakiś śliski,
Wiele niezbadanych miejsc, to wszystko siedzi we mnie,
Kiedyś żonglowałem życiem, teraz z nieba ciągle kapka,
Spłonęły już korale, które dała baba jaga,
Jestem adekwatny, do mojej pory roku,
Bo wiecznie spada coś, co odpowiadało innym,
Wypchany zniewolony, i dawno już zraniony,
Byłem błędem tego, że się zagubiłem we śnie,
Jakbym stał na szczycie tego, to co nazwałeś szczęściem.

Zwrotka II:
Czuję zapach octu, to znaczy schizofrenik?
Mam wypchane wnętrze, nie da się mnie zmienić,
Przewidziałem już przeszłość, przewidziałem też ghetto,
Nie marznę gdy zasypiam, może przez to że nie żyje,
Mam miano narkomana, chociaż kurwa już nie biorę,
Chciałem walnąć kota w żyłę, ale jednak się nie dałem,
Więc dlaczego każdy dusi mnie, nawet gdy nie kłamie,
Mnie alkohol trzyma w ryzach, i chociaż kurwa żebym,
Żebym już nigdy nie chlał, To i tak każdy będzie,
W moje słabe plecy, Te jebane szpilki wbijał,
Mam zmienne nastroje, kiedyś osób dwoje,
Dzisiaj kurwa stoję, naprzeciw wisi troje,
Zostałem wypchany, wypruty a przerzuty,
Ciągle w mojej głowie, Zamarzają mi powieki, 
Kiedy dostrzegam coś, w tym jebanym lustrze,
Może kiedyś śmierć, do mnie kurwa dotrze,

Zwrotka III:
Nie dostrzegam znamion, bo znamieniem jestem ja,
Nie dostrzegam niczego, bo wylałem z siebie żar,
Klawiatura napisała, słowa jakich brak,
W mojej kurwa księdze, zapisanej z samych ran,
Widziałem te marzenia, które zakrywały missclick,
Gdy byłem jeszcze sobą, odkrywałem piękny świat,
Teraz czuje zapach siarki, nawet gdy jej brak,
Bo demony przy mnie są, jak pierdolony czas,
Zniknąłem tu na chwilę, po to by zobaczyć ślad,
Tej przeklętej powieści, którą zalał jakiś cham,
Napisałem kiedyś tytuł, o jebanej marionetce,
Teraz zmienię tą lalkę, na siedem kurwa nieszczęść,
Mam dość czasem życia, bo zbyt często się w nim gubię,
Mam dość ciągle siebie, bo wciąż kłamie i zanikam,
Przestałem być odporny, zalała mnie ta pycha,
Dzisiaj już odpływam, ostatni raz oczy zamykam.

Wypchane Wnętrze (Prod. LH)

Tekst:
[Płakałem pod wodą jak spojrzałem w twarz,
Jej imię to dziwka pseudonim to kwas,
Na mnie przyszedł już czas,
Wyjebać to wszystko na raz]

Refren:
Stoję i patrzę w marzenia, 
Już nie ma znaczenia Co było to było, 
Lekiem jest prozac a kuje wciąż mocniej,
I gada przez sen jak jebany zwierz,
Tak pluje się na mnie i widzi wciąż życie,
Zabieraj se je i zabierz też zjebów,
Co szczekają gdzieś, gdzie nie ma słoneczka,
Tylko pamiętaj że życie pisze poeta.


Zwrotka I:
Wziąłem tu prozac bo nie mówię nie,
Wpieprzałem tego kilo przez sen,
Jak dziwka zdradziła to dziwka spłonęła,
A później płakała bo szczepan jest be,
Nie mam kompleksów no chyba że wiesz,
Że wrzucimy w worek tu ciebie i śmierć,
Pierdole zdania o życiu na niby,
Jak życie na niby to twój żywot nikły,
Stoję tu ciągle i patrzę się w bramę,
To przejście do piekła do życia za frajer,
Nie jestem dziecinny choć mówię wciąż prawdę,
Jak skłamią ci bliscy to wbije im szpadę,
I zostawię ich pod jebanym głazem,
Wtaczałem tu ciągle wszystko do góry,
Lecz wszystko się sypie bo wszędzie są chmury,
Jak prozac to szczury, jak sypie się czas to zmieniam te tury.

Refren:
Stoję i patrzę w marzenia, 
Już nie ma znaczenia Co było to było, 
Lekiem jest prozac a kuje wciąż mocniej,
I gada przez sen jak jebany zwierz,
Tak pluje się na mnie a widzi wciąż życie,
Zabieraj se je i zabierz też zjebów,
Co szczekają gdzieś, gdzie nie ma słoneczka,
Tylko pamiętaj że życie pisze poeta.

Zwrotka II:
[A co po czyjej wielkości, Jak nie ma w głowie mądrości.
Więc przestań wypierać się tego co cenne,
I zacznij tu żyć a nie o to prosić]
Pluje wam w mordy pajace i cioty,
I tym co szczekali najgłośniej,
Kreuje życie bez planów na przyszłość,
A waszym planem jest dołek i piwo,
No sorry że wam w życiu nie wyszło,
Że siedzicie ciągle z kutasem pod pizdą,
I żebracie o to by dobry był strzał,
Chociaż walicie tu więcej niż mefke,
Jebie mnie to co wy tam gadacie,
A chciałem wam pomóc i podać tą rękę,
To woleliście napluć pod siebie,
Więc kurwa dołożę wam więcej tej ropy,
Jestem tu sam i z tego się cieszę,
Nie jestem bezradny tylko leniwy,
I mam wyjebane bo biorę te leki,
Nie chce terapii sam muszę się leczyć,
Jak śmiejesz się ze mnie to kiedyś ucierpisz,
Moje płuca są w połowie czarne,
To przez to że prozac działa bezradnie,
A ja chciałem więcej niż jebać se bake,
Więc przestańcie dorzucać mi kłody,
Bo odbije wszystko i wpadniesz pod kamień,
A jestem przeklęty przez tą społeczność,
Bo wami gardzę najbardziej!  HA!

Prozac

Tekst:

Zwrotka 1:
Żyłem z bogami jak mówi mój mit, 
Nie zapłaciłem nawet za styks,
Śmieszna historia o tym kamieniu, 
Ludzka rozłąka przy wyrwanym sercu,
Znałem ten sekret zjeba z piorunem, 
Przez nimfomana miałem katusze,
Nie chce już więcej dosięgać nieba, 
Skoro bogowie chcieli pogrzebać,
Widziałem wszystko, To znaczy być głupcem,
Nie chce już śnić bo tracę swe zmysły,
Byłem szkieletem i miałem awersje,
Do życia do bycia do gnicia w tym syfie,
Jestem Syzyfem bo wtaczam mogiłę,
Przeżycie w tym cyklu jest dla mnie na siłę,
A nie wiem już co było mi miłe,
Znałem swe szlaki znałem odmienność,
Byłem nihilem nawet dla siebie,
Podpisałem pakt o którym nic nie wiem,
Teraz żałuję bo kurwa znów gnije,
Byłem wciąż sobą bo byłem swym lękiem,
Jestem pytaniem a nie odpowiedzią,
Poznałeś mnie jak ranę na sercu,
Jestem przeklęty bo tracę swą przyszłość,

Refren:
Mitem zostanę daj panie,
Nie mam już w sobie żadnej refleksji,
Jestem miłością która zasycha,
Jak rana po strzale jak kwiatek przy ogniu,
Byłem ironią a jestem kryształem,
Zdechnę jak Attyla z przepicia,
Bo alkohol trzyma serce me w ryzach,
Szklanka rozbita otrucie horror zaczyna,

Zwrotka II:
Co było pod ręką to brałem i ćpałem zamknąłem to kłódką,
Nie ma mnie we mnie bo kurwa tak chciałem,
Nie ma mnie we mnie bo kartką zostałem,
W dodatku pustą bo co miałem spisać,
Zdradzałem dupy one mnie też,
Chuj im na mordy no sorry wulgarnie,
Byłem za dobry dlatego cierpię,
Miły leniwy ale też skurwiel,
Nie chce udawać kogoś innego,
Mam taki życiorys że głowa ci pęknie,
Ksywe mam Syzyf bo wtaczam to serce,
Nie wbili mi szpilek tylko te widły,
Jak płakać to za coś a nie od niczego,
Jebać tych ludzi co żyją za ferment,
Jebać tych wszystkich co nie znali prawdy,
Jestem kimś innym a za grzechy umrę,
Jestem Naruto bo życie jest wirem,
Demona w sobie już dawno ukryłem,
Nie miałem czasu szkolić umysłu,
A piszę powieści co drapią po wnętrzu,
Bolą wybory a nie moja droga,
Tanatos stworzył już dawno mój szlak,
Nazwałem go przejście po fobiach.
Pytasz się losu czym jest to życie,
Ja pytam dlaczego ciągle nie żyje,
Pytam dlaczego szedłem po żyle,
Teraz już znam na to odpowiedź,
Jestem postacią pisaną od tyłu,
Jestem wyborem a nie zakończeniem,
Byłem zagadką co wstaje o zmierzchu,
Królem, aniołem i jebaną śmiercią

Refren:
Mitem zostanę daj panie,
Nie mam już w sobie żadnej refleksji,
Jestem miłością która zasycha,
Jak rana po strzale jak kwiatek przy ogniu,
Byłem ironią a jestem kryształem,
Zdechne jak Attyla z przepicia,
Bo alkohol trzyma serce me w ryzach,
Szklanka rozbita otrucie horror zaczyna.

Syzyf

[TEKST]
Zwrotka I:
Pytasz się mnie, Czemu ciągle smęty,
Pytasz się ile jeszcze, Nie wiem ciągle są zakręty,
Metafora moim życiem, Moją twarz zalał stryczek,
To był lekki wylew, Kiedy z mordy leciał pyłek,
Boję się substancji, Która goi lecz na chwilę,
Potrzebna jest recepta, By zrobić cud przy Wiśle,
Widziałem tam to stricte, Ale usłyszałem ciszę,
Kiedy byłem jak fatygant, Stworzyłem nową kliszę,
Dies diem docet, Więc dlaczego tyle ściem, 
Nie wiem dokąd idę, Idę dalej nie wiem gdzie,
Dalej pytam Boga się, Czemu zalała mnie krew,
Kiedy usłyszałem szept, I zacząłem wtedy grę,
Jebany belfer, Przejął nową rolę,
Żeby nauczać co boli, Nie po drodze mam pokorę,
Jestem dumny z tamtych blizn, Bo nauczyły życia,
Przetrwałem aż do teraz, Żeby bramy piekła zdeptać.

Refren 2x:
Widzę co chce, widzę widzę co chce,
Ale ciągle boję się, że to będzie złoty strzał,
Nie smuci mnie to, że żyje w moim śnie,
Smuci tylko to, że budzę się przed snem,

Zwrotka II:
Nie jestem jak bikiniarz, Nie idę drogą mody,
W butonierce serce, Ono samo tworzy się,
Walenia kota w żyłę, nigdy nie potrzebowałem,
Chociaż było bardzo blisko, żeby przez to wszystko przejść,
Wygniatam poduchę, lepiej tu nie mówić nie,
Byłem schizofrenik, kiedy puszkę otworzyłem,
Dalej nie gadam dlaczego, to jest zwykła mitologia,
Którą użyłem tu po to, żeby swoją drogą dreptać,
Mam wiele łamigłówek, których nikt nie ogarnie,
Za wiele jest tych twarzy, które mówią nocą raźniej,
Pozytywka życiem, wiecznie nakręcany,
Nie jestem dobrym typem, nie będzie happy endu,
Jestem raczej jak ta kukła, ciągle noszę te płomienie,
Nigdy nie pozwolę na to, bym był w bagnie tak jak kiedyś,
Do tyłu parę wiosen, tworzyłem swoje klisze,
Klisze były białe, jak nos który wpadł w zaspę.

Refren 2x:
Widzę co chce, widzę widzę co chce,
Ale ciągle boję się, że to będzie złoty strzał,
Nie smuci mnie to, że żyje w moim śnie,
Smuci tylko to, że budzę się przed snem.

Zwrotka III:
Chodzę wciąż zmartwiony, jak ta jebana fobia,
Nie widzę swego szlaku, ciągle biegam bez kagańców,
I siedzę na tej dupie, wiecznie pijąc i też paląc,
Nie mam już wyrzutów, przez to że mnie gdzieś zabrano,
Jedna była szmatą, zleciała na atomy,
Druga jak ten stary zawód, jebły jej hormony,
Jeszcze jedna nawet spoko, miała niezłe walory,
Teraz kurwa same dziwki, lecą wciąż na banknoty,
Miałem swój yggdrasil, do którego ciągle szedłem,
Płakałem za valhallią, gdy w ten proszek wtedy wdepłem,
Syrena mi śpiewała, żebym skoczył do jej świata,
Taka była mętna prawda, bo suka mnie kłamała,
Za mocno poleciałem, tamto zmieniam na alkohol,
Lubiłem te zwierzątka, chowałem szczury w klatce,
Najgorzej jak ich brak, wtedy psycha szybko pęka,
I droga w zaświaty, jest bardzo kurwa cienka.

Refren 2x:
Widzę co chce, widzę widzę co chce,
Ale ciągle boję się, że to będzie złoty strzał,
Nie smuci mnie to, że żyje w moim śnie,
Smuci tylko to, że budzę się przed snem.

Opioidofobia (Prod. AnswerInc)

Ostatni utwór z fobii pt. "Syzyf to fobia" prezentuje całokształt tego co tak naprawdę czuje. Zmiana osobowości, którą wykreowałem tylko to przypieczętowała. Muzyka jest dla mnie strumieniem życia, ponieważ tylko w niej oddaje całego siebie, jest to w pewnym sensie moje drugie ja, które chce wyrzucić wszystko z siebie. Nie potrafię pisać głupot w tekstach, nigdy nie napisałem i nie nagrałem numeru, który by był moim zaprzeczeniem. Staram się pisać teksty jak najlepiej potrafię, może i zbyt poetycko czasem to robię ale to przez to, że sam traktuję rap jako poezje. Playlista z fobii nie jest ukazaniem moich najgorszych lęków, jest to moja druga strona interpretacji, jak ktoś się może z nimi czuć. Sam pisząc teksty do każdego utworu związanego z fobiami, utożsamiałem się z nimi, bo z każdą miałem jakieś powiązanie, które pozwalało mi na kreowanie "Syzyfa" w roli danego lęku. Dziękuję, że ktoś w ogóle chciał słuchać moich przemyśleń, odczuć itp. Przepraszam, jeśli w tych ośmiu utworach ktoś mógł poczuć się urażony moim tekstem, który mógł być za mocny. Rola Syzyfa w tej baśni jeszcze się nie skończyła i możliwe, że kiedyś powróci, a póki co bajkę, którą przechodzę w roli obserwatora poprowadzi dalej Suchy, którym się stałem. "Syzyfa przygniótł kamień i nie mógł się wydostać. Gdy krew zaczęła kapać po wodospadzie życia, wnet Suchy się obudził, lecz miał serce tu do zszycia. Wygasła wola bycia, bez uczuć kroczył dumnie." Pozdrawiam!

Tekst:

Chciałbym stąd odejść, na zawsze stąd odpłynąć,
Chciałbym nic nie czuć, I już nie słyszeć kłamstw,
Zdradzone me serce, ile w tobie skał,
To cisza przerwała, mój odwieczny płacz.

Zwrotka I:
Nie słyszę już niczego, bo przygniótł mnie mój kamień,
Przeszedłem wielką drogę, drogę kurwa z samych cierni,
Ten suchy stąd odleci, odleci i się skreśli,
Zostałem tylko draską, pod jebanym wodospadem,
Ujrzałem kiedyś serce, przy smutnej piosence,
I to rozcięte wnętrze, nic więcej nie czułem,
Odnoszę się do tego, bo kurwa nadal boli,
Gdy zasnę to nie czuje, a przed lustrem jestem w dupie.

Refren 2x:
Chciałbym stąd odejść, na zawsze stąd odpłynąć,
Chciałbym nic nie czuć, I już nie słyszeć kłamstw,
Zdradzone me serce, ile w tobie skał,
To cisza przerwała, mój odwieczny płacz.

Bridge:
Walka z samym sobą, gdy płaczesz nawet w snach,
Gdy nie ma ciebie blisko, tylko błąkasz się wśród gwiazd,
Gdy jesteś tylko błędem, który czuje się jak chwast,
Pierdole natłok myśli, on przywraca ten mój stan.

Zwrotka II:
Po burzy zawsze, powietrze się oczyszcza,
Ta burza chyba trwa, co najmniej siedem lat,
Ręce są zmęczone, jak krew która kipi,
Ja kisze w sobie bestie, która zeżre moje wnętrze,
Nie chce oddychać, wiecznym kurwa trupem,
Bo mam w sobie dusze, która łez już nie czuje,
Przestałem w końcu płakać, teraz krzyczę ciągłym szeptem,
Niebawem serce pęknie, bo stałem się swym celem,
Wiedziałem że upadnę, wiedziałem że odejdą,
Te wszystkie pozytywy, z którymi nie jest lekko,
Dziewczyna jest przy ręce, bo leci swoim pędem,
Nie chciałem o tym myśleć, ale kurwa kim ja jestem,
Wchłonąłem tą iskierkę, która w nocy ciągle krzyczy,
Co mówi do mnie stale, ale stale nie rozumiem,
Przegrałem z samym sobą, ta choroba mnie zabrała,
Stworzona moja postać, która ciągle w dół spadała.

Bridge:
Walka z samym sobą, gdy płaczesz nawet w snach,
Gdy nie ma ciebie blisko, tylko błąkasz się wśród gwiazd,
Gdy jesteś tylko błędem, który czuje się jak chwast,
Pierdole natłok myśli, on przywraca ten mój stan.

Refren 2x:
Chciałbym stąd odejść, na zawsze stąd odpłynąć,
Chciałbym nic nie czuć, I już nie słyszeć kłamstw,
Zdradzone me serce, ile w tobie skał,
To cisza przerwała, mój odwieczny płacz.

Syzyf

Popular tracks